Razem z dziewczyną wstaliśmy o 5:30. Za oknem prawdziwy huragan. Deszczu spadło tyle ze bałem sie wyjść za drzwi. Jednak czego nie robi sie dla podrózy?! Wyruszyliśmy pewnym krokiem w strone portu gdzie czekała już nasza " Laddy Assa". Majestat naszego "stateczku" zakotwiczonego w tym malutkim porcie robił duże wrażenie.
W kasie biura Zeglugi Gdańskiej kolejka jak za dawnych czasów w sklepach z mięsem. Już na początku ZG dała sie poznać od mało profesjonalej strony ale co tam. Kupujemy bilety i szybko do sklepu po jakiś prowiant na droge.
Wypływamy o 6:45...